Juli Zeh o wycofaniu Brosiusa-Gersdorfa: „Uważam to za niezdrowy rozwój sytuacji”

Pisarka Juli Zeh jest ławniczką w Trybunale Konstytucyjnym Brandenburgii. Co sądzi o sprawie Frauke Brosius-Gersdorf? Wywiad.
Prawniczka Frauke Brosius-Gersdorf ogłosiła, że nie będzie już kandydować na stanowisko sędziego Federalnego Trybunału Konstytucyjnego. Obecnie toczy się debata na temat tego, w jakim stopniu prawicowe media i mechanizmy spolaryzowanego społeczeństwa, które zamiast wymiany argumentów, toczy spory kulturowe, przyczyniły się do jej wycofania. Rozmawialiśmy o tym z pisarką Juli Zeh , która jest również prawniczką.
Berliner Zeitung: Frauke Brosius-Gersdorf wycofała swoją kandydaturę do Federalnego Trybunału Konstytucyjnego, krytykując media i CDU. Czy rozumiesz to oburzenie?
Przede wszystkim rozumiem rozczarowanie i frustrację Frauke Brosius-Gersdorf . Moim zdaniem jej przypadek ilustruje porażkę przedstawicieli mediów i, w pewnym stopniu, członków Bundestagu, którzy wolą generować oburzenie i skandal zamiast priorytetowo traktować obiektywne argumenty i informacje. Stanowisko Frauke w sprawie prawa aborcyjnego, na przykład, można było łatwo wyjaśnić w taki sposób, aby każdy zainteresowany mógł zrozumieć problem prawny — jej stanowisko nie wynika z bezduszności lub ignorancji godności ludzkiej, ale z dylematu konstytucyjnego, który jest trudny do rozwiązania. Zamiast spokojnie wyjaśnić, o co toczy się gra, starają się wykorzystać wartość przyciągającą uwagę wypowiedzi. To nie sprzyja funkcjonowaniu demokracji, która zależy od tego, aby opinia publiczna jak najlepiej rozumiała, o co toczy się gra.
Jak duży wpływ, Pana zdaniem, miały prawicowe media na porażkę jej kandydatury? Moim zdaniem, media jako całość odegrały dość dużą rolę w jej porażce. Nie wiem, dlaczego głosy rozsądku były tak słabo słyszalne. Naprawdę musimy powrócić do formy debaty, która opiera się na neutralnym rozpowszechnianiu informacji za pośrednictwem mediów i daje obywatelom możliwość wyrobienia sobie własnych opinii, zamiast prezentować z góry przyjęte postawy i opinie jako zaproszenie do ich akceptacji lub oburzenia się nimi. To ostatnie sprzyja budowaniu zespołu w społeczeństwie – coraz częściej chodzi o „my” i „oni”.
To może być próba odzyskania politycznego przyczółka w obliczu postrzeganej dezorientacji. Nie spełnia to jednak wymogów demokratycznego społeczeństwa, które postrzega wszelką suwerenność jako własność ludu, a zatem również konsumentów informacji. Nadszedł czas na ogromny wzrost poczucia odpowiedzialności w redakcjach, wykraczający poza clickbait i inne cyfrowe modele biznesowe, które rozumiem, ale które szkodzą naszemu krajowi.
Czy nie można by również powiedzieć, że zamieszanie wokół sprawy Frauke Brosius-Gersdorf odzwierciedla również rosnące zainteresowanie opinii publicznej systemem sprawiedliwości Republiki Federalnej Niemiec? Byłoby to mile widziane, prawda? Chociaż zawsze staram się myśleć pozytywnie, nie zgodziłbym się w tej kwestii. Rosnące zainteresowanie jurysdykcją konstytucyjną jest symptomem dwutorowego rozwoju, który uważam za niezdrowy. Z jednej strony ludzie chcą, aby polityka była prawnie regulowana, aby coraz więcej kwestii zostało usuniętych z demokratycznego procesu opiniotwórczego – zgodnie z dewizą: to, co dobre i słuszne, musi być ustanowione i może zostać skodyfikowane w konstytucji, a politycy muszą jedynie to wdrażać, a sędziowie będą to monitorować.
Na pierwszy rzut oka może się to wydawać piękną utopią, ale z perspektywy czasu świadczy o utracie wiary w zdolność demokracji do tworzenia najlepszych, długoterminowych rozwiązań, które chronią pokój społeczny. Drugim tropem jest upolitycznienie prawa – na przykład wybór sędziego konstytucyjnego, który nie powinien być kwestią wojny kulturowej, lecz kwalifikacji zawodowych danej osoby. Również w innych obszarach obserwujemy tendencję do rozpatrywania kwestii prawnych, na przykład w dziedzinie prawa karnego o charakterze seksualnym, w kontekście silnie napiętego kontekstu politycznego, co często komplikuje obiektywną pracę prawnika. Wydaje mi się, że te zjawiska są symptomami osłabienia trójpodziału władzy, co obserwuję z niepokojem.
Każdy, kto spojrzy na stanowiska Frauke Brosius-Gesdorf – dotyczące aborcji, obowiązkowych szczepień i emerytury do 70. roku życia – mógłby pomyśleć, że nie kandydowała z ramienia SPD, lecz Zielonych. Co o tym sądzisz?
Przede wszystkim uważam, że potrzebujemy wysoko wykwalifikowanych prawników do pełnienia funkcji, a nie przedłużaczy stanowisk politycznych. Sędziowie niemieckich trybunałów konstytucyjnych od dziesięcioleci udowadniają – i nadal to robią – że są zdolni do podejmowania decyzji prawnych niezależnie od osobistych poglądów politycznych. To idealna sytuacja, której powinniśmy się domagać i której powinniśmy zaufać. Zamiast przekształcać jurysdykcję konstytucyjną w arenę często bardzo powierzchownej debaty, która – moim zdaniem – służy raczej potrzebie inforozrywki niż sprawnemu wymiarowi sprawiedliwości.
Druga kandydatka do Federalnego Trybunału Konstytucyjnego, pani Kaufhold, wydaje się ideologicznie bliższa lewicy niż SPD. Doradzała na przykład Deutsche Wohnen & Co. Dlaczego SPD proponuje kandydatów reprezentujących poglądy raczej obce rdzeniowi SPD?
Nie wiem, dlaczego SPD wybrała właśnie tych kandydatów, ponieważ nie byłem obecny podczas dyskusji. Należy jednak zrozumieć, że, jak już wspomniano, nie są to stanowiska polityczne. Należy raczej starać się znaleźć kandydatów, którzy, po pierwsze, posiadają kwalifikacje zawodowe, a po drugie, co do których różne partie mogą się zgodzić. Biorąc pod uwagę przeważającą większość, nie można po prostu „wybrać” kogoś, kogo się lubi. Dlatego kompromis i konsensus muszą być możliwe w kwestii konkretnego powołania. Jestem pewien, że SPD miała te kryteria na uwadze, wybierając kandydatów – i z pewnością starała się również priorytetowo promować kobiety, co w dużej mierze odzwierciedla społeczne oczekiwania.
Coraz częściej słyszymy, że w Niemczech może dojść do sytuacji, w której system wymiaru sprawiedliwości będzie przypominał amerykański. Czy podziela Pan te obawy?
Przynajmniej w odniesieniu do upolitycznienia sądownictwa, które właśnie opisałem, tak. To mnie również martwi. Można by pomyśleć, że to dobrze; może być to pożądane z punktu widzenia konstytucyjnego i społecznego. Ale dorastałem w systemie, który ceni przede wszystkim niezależność sądownictwa i prawdziwy podział władzy, i nadal uważam to za dobry pomysł i wartość demokratyczną, i chciałbym go chronić.
Gdyby nasz system miał się zamerykanizować, czy nie potrzebowalibyśmy również publicznych przesłuchań sędziów Federalnego Trybunału Konstytucyjnego, tak jak w USA? O nie, proszę nie! Wtedy skłonność opinii publicznej do ekscytacji i skupiania się na jednostkach i ich opiniach tylko by się nasiliła. Chciałbym działać w przeciwnym kierunku i pamiętać, że osoby piastujące stanowiska, na przykład w sądownictwie, doskonale potrafią oddzielić swoje osobiste poglądy od potrzeb danej sprawy.
Oczywiście istnieją granice, w których poglądy polityczne są tak rażące, że niszczą lub przynajmniej podważają kwalifikacje zawodowe. Ale nie każdy przypadek jest tak skrajny. Regułą jest, że niezliczona liczba osób na stanowiskach odpowiedzialności społecznej potrafi doskonale oddzielać własne pragnienia i opinie od wymagań swojej pracy. Wielu z nas już wypełnia to zadanie w życiu zawodowym i prywatnym. Nauczyciel, psycholog, pastor, a nawet po prostu matka i ojciec – wszyscy oni, jeśli mają pewną władzę i podejmują decyzje, powinni zachować pewien dystans do siebie i nie próbować forsować swoich osobistych poglądów za wszelką cenę. I nam się to udaje, a przynajmniej większości z nas! Ważne jest dla mnie, aby to dostrzegać i promować we wszystkich obszarach. To ważny krok w kierunku powrotu do obiektywizmu.
Stanowiska sędziowskie w Federalnym Trybunale Konstytucyjnym nadal zajmują CDU, SPD, Zieloni i FDP. Dlaczego Lewica i AfD nie mogą nominować sędziów, skoro cieszą się tak silnym poparciem społecznym?
Z jednej strony jest to wynik idei AfD, która zakładała barierę uniemożliwiającą współpracę z AfD – w nadziei na odizolowanie tej partii od sceny politycznej. Z drugiej strony w wielu komitetach panuje obawa, że opisane powyżej rozgraniczenie między prywatnymi poglądami politycznymi a zawodowymi postulatami nie zadziała, jeśli ktoś zajmie skrajne stanowisko.
Czy uważasz, że to słuszne?
To, w jakim stopniu zapora faktycznie działa, a w jakim stopniu obawy o utrudnioną pracę w komisjach, jeśli kandydaci Lewicy lub AfD zostaną lub zostaną uwzględnieni, pozostają poza moją kontrolą, ponieważ odpowiedź na to pytanie jest spekulatywna. Jednakże w stanowych sądach konstytucyjnych niektórych krajów związkowych staje się coraz bardziej oczywiste, że jeśli do wyboru sędziego potrzebna jest większość dwóch trzecich głosów w parlamencie, wkrótce stanie się przed smutnym wyborem między całkowitą blokadą systemu a współpracą z AfD lub Lewicą. Gdybym mógł sam coś zasugerować, byłaby to raczej zmiana procedury wyborczej na te stanowiska sędziowskie. Moim zdaniem powinna odbyć się druga lub trzecia tura głosowania, w której decyzje będą podejmowane zwykłą większością głosów, ponieważ w przeciwnym razie jest mało prawdopodobne, abyśmy uniknęli tego dylematu w perspektywie średnioterminowej.
Jest Pan sędzią krajowego sądu konstytucyjnego w Brandenburgii. Gdyby został Pan nominowany do Federalnego Trybunału Konstytucyjnego, czy przyjąłby Pan nominację?
Uznałbym to za wielki zaszczyt i podjąłbym tę decyzję z trudem, ponieważ czuję głęboką wdzięczność wobec naszego kraju i czuję się powołany do odwdzięczenia się poprzez moje zaangażowanie, kiedy tylko mogę. Ostatecznie jednak odrzuciłbym nominację, ponieważ oznaczałoby to całkowitą rezygnację z mojej pracy artystycznej. Nawet sędziowie stanowych sądów konstytucyjnych muszą bardzo ciężko pracować i, niestety, nie otrzymują za to wynagrodzenia, poza dietą – wszyscy pracujemy wolontariacko. W Federalnym Trybunale Konstytucyjnym obciążenie pracą jest znacznie większe; nie można tego robić dodatkowo do innej pracy.
Czy demokracja w Niemczech staje się niestabilna? Demokracja w Niemczech może stać się niestabilna w przyszłości, jeśli wkrótce nie zrozumiemy, że demokracja wymaga między innymi dwóch składników: po pierwsze, pewnej gotowości do kompromisu i osiągania konsensusu, a nie tendencji do wyróżniania się i wywyższania się ponad innych poprzez szczególnie stanowcze prezentowanie stanowisk. Po drugie, zaufania, że inni ludzie są zawsze tak samo rozsądni i nierozsądni, głupi i mądrzy jak my sami. Innymi słowy: więcej ducha wspólnoty i mniej narcyzmu na wszystkich frontach jest niezbędne, aby nasza demokracja była stabilna. Dotyczy to nawet najbardziej zaciekłych sporów opinii, z którymi można skutecznie walczyć jedynie za pomocą obiektywnych argumentów, a nie metod medialnego wrestlingu.
Masz jakieś uwagi? Napisz do nas! [email protected]
Berliner-zeitung